Info
Ten blog rowerowy prowadzi junno z miasteczka Poznań. Mam przejechane 331.10 kilometrów w tym 9.80 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 12.00 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Znajomi
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Lipiec9 - 2
- 2013, Maj1 - 0
- 2012, Wrzesień1 - 0
- DST 45.00km
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt GT Arette
- Aktywność Jazda na rowerze
Szwecja na rowerze 2013 - część 5.
Piątek, 19 lipca 2013 · dodano: 28.07.2013 | Komentarze 0
Dzień szósty - Kalmar - (Olandia) Degerhamn - Sandvik
Pakujemy się i jedziemy na Olandię, czy tam na północ czy południe zdecyduje wiatr. Chociaż raz pojedziemy z nim w plecy.
Do centrum Kalmaru z kempingu są 2-3 km, z centrum na Olandię płynie kameralny prom (ok. 80 Kr z dorosły bilet w jedną stronę). Wyjazd nam się opóźnił, bo już po odcumowaniu jeden z pasażerów miał atak padaczki. Pogotowie zabrało go po kilku minutach, rejs trwał ok. pół godziny.
Z nami kilka osób, które też rowerami jadą na jednodniową wycieczkę i jedna piękna kolarzóweczka. Bez żadnego bagażu, marzę o czymś takim zamiast moich worów...
Po wylądowaniu decydujemy, że jedziemy na południe.
Jedziemy szlakiem turystycznym (ścieżka rowerowa dookoła Olandii), trochę zbaczając nad morze i ścieżkę pieszą, oglądając kamienie z wykutymi runami, albo obiecane cuda przyrody. Te ostatnie pewnie gdzieś są, ale głównie widzimy stada Szwedów wpatrzonych w dal ponad wypasionymi lunetami. Pewnie jakiś mały ptaszek... czym zresztą pd część wyspy się chwali. No i tam planujemy dojechać, do latarni morskiej Długi Jan, ale tymczasem...
coś jakby zgrzyta...
coraz bardziej...
w przednim kole...
i po kilku km już nawet nie da się udawać, że przez wiatr tego zgrzytania nie słychać. I koło haczy o klocki i zgrzyta.
Już po 16, w piątek, pytamy w Muzeum trudno powiedzieć czego tak naprawdę w Degerhamn, czy jest tu na wyspie warsztat rowerowy. Podobno jest w Morbylanga i w Ferjestaden (gdzie dopływa prom), no ale czy w weekend będzie otwarte, to nikt nie wie.
Cofamy się na leśny kemping w Sandvik, przez chwilę koło daje nadzieje i nie zgrzyta, a potem zgrzyta podwójnie. jutro szukamy warsztatu.
Tymczasem plaża, miły sosnowy lasek, prysznice i kuchnia bez żadnych kart i liczników, na pocieszenie dodatkowa porcja kalorii w postaci Haribo. I spać.
PS. Tak, nadal świeciło słońce:)
Kilka obrazków z wyspy: Opis linka